targi

targi

poniedziałek, 2 lutego 2015

Nie ma buntu dwulatka!!

Tak.. Jeszcze dwa tygodnie temu, dałabym sobie rękę obciąć, a nawet całą siebie, że nie ma czegoś takiego jak buntu dwulatka.. Uważałam, że to stwierdzenie rodziców, którzy nie potrafią poradzić sobie z niesfornym, marudzącym, a może zmęczonym dzieckiem, a dzieci na ogól są niesforne :) marudzą, wymyślają, chcą to i tamto., za 3 sekundy już chcą coś innego i tak w kółko. Są po prostu TYLKO albo też dziećmi.
Do dzieci "nie moich" czyli np dziecka koleżanki, kuzynki lub kogokolwiek, miałam niekończącą się cierpliwość.. Nie rozumiałam rozgniewania, poirytowania zachowaniem dzieci, ze strony ich rodziców, jak można na tą że malutką, słodko-wymyślającą istotkę się gniewać, no bo jak?? :)
Do czasu kiedy nie urodziłam mojego dziecka.. :)
..nie przyszło to dość szybko, bo kiedy siedzisz w domu i nie masz obowiązku wyjścia do pracy, nigdzie się nie śpieszysz, mąż bez obiadu nie umrze - dzień, dwa a nawet i cztery dni ;) kiedy nie trzeba zrobić czego na JUŻ bo może poczekać coś ze 3 dni.. tylko zaczęło się pomalutku, niewinnie.. małe rozgniewanie.. w podświadomości aż do takiego, kiedy pukam się w głowę i liczę do 50ciu, byle się uspokoić.. lub też kiedy wybucham, lecz nie wiem czy bardziej zła na siebie, czy też na Nadie, że udało jej się wprowadzić mnie w tą bezsensowną złość.
Zaczęło się u nas w BLUE MONDAY - najbardziej depresyjnego dnia w roku.. wiem, brzmi śmiesznie.. też zastanawiałam się czy to przypadek, czy jakieś żarty.. przestałam się śmiać kiedy B.M. wydłużył się u nas do piątku :/ histerie, które dotychczas zdarzyły się może z dwa razy przy odstawianiu piersi. Płacz w niebo głosy, bicie mnie i Jacka, rzucanie zabawkami, po prostu COŚ STRASZNEGO.. Twoje dziecko krzyczy że masz sobie pójść i że Cie nie kocha..
Po pierwsze szok, bo skąd może znać stwierdzenie że nie kocha mnie? Po drugie, jak to mam iść skoro zawsze tuliłam kiedy coś było nie tak.. No i ten płacz.. przez który serce pęka..
I zaczyna człowiek czytać co w tym internecie piszą, bo jak mamy (mojej ) zapytam co o tym sądzi, to będzie oczywiście moja wina, bo tego zabraniam dziecku, tamtego nie daję ( wyrodna matka ze mnie bo nie pozwalam czekolady tabliczkami wszamać N!! ) no i dziecko nerwowe chodzi..
Wujek google od razu stwierdził że to bunt 2latka.. Czytam i zastanawiam się.. kurka felek!! toć Oni piszą tu o moim dziecku.. No dosłownie wszystko, jak by cały nasz dzień opisali..
no i masz Ci.. przechodzimy bunt dwulatka.. ;) śmiać się czy płakać? Mijaj szybko buncie, bo szkoda czasu na nerwy mojej córeczki :)
Bardziej na poważnie, niestety nasze dzieci zaczynają więcej rozumieć.. zdawać sobie sprawę z różnicy między oczekiwaniami a możliwością ich spełnienia. Jedno dziecko z tą świadomością radzi sobie lepiej inne mniej.
Pierwszy raz miałyśmy z Nadką sytuacje w sklepie, gdzie powiedziała " chcę to " , widocznie była bardzo zdziwiona, że to powiedziała.. Były to zabawki ze zwierzątkami, na szczęście jeszcze udało się wybrnąć bez kłótni i argument że mamy podobne w domku, zadziałał ;)
Pomysł miałam żeby powstawiać zdjęcia Nadii z fochami, przeglądam, szperam a tu ani takowego jednego!! takie uśmiechnięte dziecko mam ;) więc pozostają zdjęcia z małym niezadowoleniem :)












środa, 31 grudnia 2014

Świątecznie

Tegoroczne święta nie zapowiadały się dość optymistycznie..
W poniedziałek wysyłałam ostatnie paczki, szyłam ostatnie zamówienia, jakieś "sąsiedzkie" obróbki, obszywki, to obrus uszyć/obszyć sąsiadce i do tego uszyć 'nasze' prezenty, które miały dostać dzieci..
tak.. tylko kiedy posprzątać, cista upiec..? ( bo resztę DZIĘKI BOGU piekła mama z mamą J. - tak do gotowania mam 2 lewe ręce :) ).
Z marudzącą Nadką na rękach, to wszystko było zrobione na ostatnią minutę, dosłownie.
Do Wigilii siadałam z mokrymi jeszcze włosami :)
Radość Nadi z prezentów, z choinki i tego że tak dużo osób przy stole,że wszyscy razem, wynagradzała cały ponad-tydzień zapierdzielania  :)
Pierw jesteśmy zawsze na kolacji u moich rodziców, później u drugich dziadków z resztą rodziny.
Wrażeń N. nie było końca tego dnia :)









Z racji tego że Nadia przechodzi jakiś bunt ubierania się :) ( śmieję się już z nazywania wszystkiego buntem ) nie obyło się bez łez sprzeciwu i zmęczenia, tymi wszystkimi odwiedzinami w ciągu dwóch dni świąt.. ale na spacer też udało się Niusie wyciągnąć..


nawet mamba się w kieszeni znalazła.. ahh co za radość była ;)


wtorek, 30 grudnia 2014

Biedroneczka w białe kropki

Wczorajszy dzień dosłownie rozpieszczał słońcem..
Nadka ma obecnie jakiś okres NIEUBIERANIA się na dwór.. Płacz, histeria i w ogóle masakra żeby z domu wyjść gdziekolwiek! Nie kocha mnie przy ubieraniu, nie lubi.. Nie lubi nikogo! a nawet Mimka! Nie da się przekupić że jedziemy na lody, na plac zabaw, do dzieci.. Nigdzie!
Po półgodzinnym odegraniu przez nią dramatu, udało nam się W KOŃCU wyjść :) słonko świeciło, ba! nawet grzało w poliki. Nadka w pełni szczęśliwa kulała się po śniegu w najlepsze..
Zabawy na śniegu, potem spacer ( 3 godzinny ) i jakoś zapomniałyśmy o aparacie który marzł w kieszeni wózka :)
Wieczorna kompiel i co..
PRYSZCZE.. małe czerwone pryszczyki :/ tak..
tak więc na stary/nowy rok zawitała u nas Pani Ospa :)
Tłumaczę N. że będzie biedroneczką w białe kropeczki, więc ze smarowaniem nie mamy problemu
..no i fakt że krem od Majki ( ulubionej, ukochanej i najlepszej kuzynki Nadi, ) więc sama przyjemność kremowania ;)
..pozostaje nam tą piękną zimę oglądać zza okna :( oby śnieg poleżał dłuuugo ;)




Ps. Rano było -17!! :) a jak jest u Was? Macie wszyscy śnieg? :)

czwartek, 11 grudnia 2014

Nadzieja

Ten post chciałam dodać dzień po urodzinach Nadi. Ale tak się rozpisywałam i rozpisywałam o tym moim porodzie.. że nie było końca.. Może i chciało by się Wam to czytać, lecz nie wiem czy do dzisiaj bym go skończyła :) rozumiecie.. hormony, to wszystko wraca, jakby się działo wczoraj :P
Wiec..
Dwa lata temu, w przed dzień porodu, nie działo się nic, co mogłoby wskazywać na to, że dnia następnego urodzi się Nadia..
Bla, bla, bla.. Dzisiaj powróciłam do tego postu, popatrzałam, pokiwałam głową..
Skasowałam wszystko..
Ostatnio mam tak, że mogłabym się tą moją Nadką zachwycać w nieskończoność.. tak.. Oh i ahh to moje dziecko.. :D no nic nie poradzę że jest cudna, pewnie tak samo jak i wasze dzieciaczki ;)
Więc po 8 miesiącach kulania się z brzucheem..
Urodziła się moja KRUSZYNKA
Wcześniaczek, który ważył 3330g, zabrany od razu po porodzie, widziałam ją zaledwie 3 sekundy aż do dnia następnego..
Nie życzyłabym nawet najgorszemu wrogowi, tej pustki.. Kiedy ją zabrali...Kiedy nie wiesz co się dzieje z Twoim dzieckiem.. Jest następny dzień, leżysz na sali z kobietami, które mają swoje dzieci, płaczące w niebo głosy dzień i noc, a Ty dalej nic nie wiesz.. Nie masz ani tego gigantycznego brzucha, ani dziecka.. Po prostu szło zwariować!! Uwierzcie..
 Do tego przychodzi P. pielęgniarka, która ma umyć dzieci i pyta, a gdzie Pani dziecko? Przychodzi druga, co ma ważyć i też pyta.. gdzie to Twoje dziecko? trzecia i czwarta i tak pół dnia.. i przez nast 4 dni..
Informacje jakie J. przekazuje mi o stanie Nadki to tylko takie,że stan stabilny, rokowań nie było żadnych na początku, nikt nic nie wiedział, bo musieliśmy czekac na wyniki wszystkich badań.
Następnego dnia, kiedy W KOŃCU zabrano mnie do małej, na OIOM, w sali były trzy dzieciaczki..
Chyba nie muszę mówić, że przeczucie ( nazwijmy to tak ) powiedziało mi które dziecko jest moje.. że to właśnie Nadulka moja :)
Leżała jak taki gigant (mały :) ) wśród kruszynek wielkości ręki.. Tych małych istostek, które mam nadzieję są również jak Nadia, zdrowe i obecnie brojące, do braku cierpliwości rodziców :)
Nasze pierwsze spotkanie..



Dwa tygodnie później była już z nami, w domku :)



I rosła..




I rooosła..



  
 ..do pierwszych urodzin..
            
pierwszego rowerka














..aż po drugie urodzinki..






Najwspanialsze dwa lata :)